„Polska w ruinie” czy „zielona wyspa”? Politycy uwielbiają barwne określenia mające podkreślić ich sukcesy gospodarcze bądź też porażki przeciwników. Na ile obywatele mają możliwość sprawdzenia, ile prawdy stoi za propagandą polityków? Czy potrzeba do tego utytułowanych specjalistów, którzy muszą „szaremu człowiekowi” wyłożyć trudne kwestie prostym językiem? Wbrew pozorom podstawowe pojęcia gospodarcze nie należą do zbyt skomplikowanych i dają się intuicyjnie zrozumieć przez każdego, nawet nieobeznanego z nauką ekonomii – co można pokazać właśnie na przykładzie tego, co działo się z polską gospodarką w ostatnich latach.
Produkt krajowy brutto
Najczęściej wymienianym wskaźnikiem używanym zarówno przez komentatorów gospodarczych, jak i polityków, jest produkt krajowy brutto (w skrócie PKB). Zapewne prawie każdy o PKB słyszał, ale niewiele osób wie, co to dokładnie znaczy, poza tym, że pokazuje, jak rozwija się cała gospodarka, i że im więcej PKB, tym lepiej.
Wskaźnik PKB został wymyślony w czasie Wielkiego Kryzysu (lata trzydzieste XX wieku) przez ekonomistę Simona Kuznetsa jako miernik aktywności rynkowej, którego głównym zadaniem było informowanie, w jakiej kondycji znajduje się gospodarka. Z założenia PKB miał więc być swoistym „czujnikiem” w systemie wczesnego ostrzegania o problemach gospodarczych. I – jak zaznaczył sam Kuznets – PKB nie stanowi miary dobrobytu. Pewną analogię do PKB stanowi prędkościomierz samochodowy – może pokazywać, jak szybko jedzie samochód, ale niekoniecznie, czy sama jazda dla jego pasażerów jest komfortowa czy nie. Mimo to z czasem utarło się, że PKB jest postrzegany właśnie jako wskaźnik sukcesu gospodarczego i dobrobytu ludności. Często też politycy za swoje główne zadanie uznają to, by z roku na rok ten wskaźnik rósł.
Co właściwie oznacza PKB i czy musi rosnąć, by ludziom żyło się lepiej?