środa, 16 grudnia 2015

Trzy składniki demokracji wg. Kołakowskiego

Leszek Kołakowski* w eseju „Niepewność epoki demokracji” pisał o demokracji, że […] pojęcie to, tak jak zwykle rozumiane, zawiera trzy składniki.
Po pierwsze, mówiąc o demokracji, myślimy o systemie instytucji mających zagwarantować, że władza i wpływ elit politycznych korespondują z wielkością udzielanego im poparcia.
Po wtóre, mamy na uwadze niezależność systemu prawnego od władzy wykonawczej; prawo działa jako autonomiczny mechanizm pośredniczący między indywidualnymi lub zbiorowymi interesami a państwem i nie jest instrumentem rządzących elit.
Po trzecie, myślimy o egzekwowalnych ograniczenia wbudowanych w system prawny, które gwarantują zarówno równość wszystkich obywateli wobec prawa, jak i podstawowe swobody osobiste, obejmujące (choć ich lista wciąż jest sporna) wolność przemieszczania się, wolność wypowiedzi, wolność stowarzyszania się, wolność religijną i prawo do posiadania własności.

Przywołując dzisiaj pierwszy z tych składników, pytanie brzmi, czy dzisiaj władza i jej wpływ rzeczywiście koresponduje z wielkością poparcia Polaków. Wbrew temu co mówi lider ugrupowania rządzącego, PiS nie ma poparcia „miażdżącej” wielkości Polaków.
Poparcie wynosiło około 19% uprawnionych do głosowania, co przy wyniku Lewicy, która w ogóle nie weszła do sejmu, pozwoliło zwycięzcom utworzyć samodzielny rząd. Te 19% nie jest wcale rekordem i poprzedni zwycięzcy – PO czy SLD miewali poparcie większe. Ale nawet gdyby władza miała poparcie ponad 50%, czy oznacza to, że może wszystko? Czy demokracja nie polega również na dbaniu o pozostałych obywateli, którzy nie podzielają poglądów zwycięzców?
Kołakowski pisał: „Zasada władzy większości jest niewystarczająca, jeśli mamy odróżnić demokrację od ochlokracji, czyli władzy tłumu. Sama w sobie zasada ta nie tworzy demokracji; znamy wszak tyrańskie reżimy, które cieszyły się poparciem większości – jak choćby nazistowskie Niemczy czy irańska teokracja. Nie nazwiemy demokratycznym ustroju, w którym 51% populacji może bezkarnie wymordować pozostałe 49%.”
Z resztą, czy na PiS głosowałoby 19% czy 50%, zwycięstwo w wyborach nie oznacza, że władzy wszystko wolno. Mateusz Kijowski opowiadał niedawno w studio telewizyjnym w rozmowie obok Jerzego Zelnika, że  nikt nie kwestionuje wyników wyborów. Nie zgadzamy się tylko na to, żeby łamać obowiązujące prawo, w szczególności Konstytucji.
Co do drugiego składnika – o to toczy się spór. Prawo nie może być instrumentem rządzących elit, a system prawny musi być niezależny od władzy wykonawczej. Było to oczywiste przez ostatnie 26 lat. Zmieniło się nagle w ciągu ostatnich kilku tygodni – sejm, marszałek sejmu, Prezydent RP podważają wyroki i znaczenie Trybunału Konstytucyjnego, o łamaniu Konstytucji mówią głośno prawnicy, naukowcy wydziałów prawa i administracji na uniwersytetach, obywatele, politycy opozycji.
Jest jeszcze trzeci składnik. Nie wiemy nadal po co władza chce ubezwłasnowolnić lub przejąć Trybunał Konstytucyjny. Jej przedstawiciele mówią o ustawach, które mógłby zablokować Trybunał. Jakie prawa konstytucyjne Polaków mogłyby łamać te ustawy? Przekonamy się wkrótce?

Jakub
 
*Leszek Kołakowski, Niepewność epoki demokracji, wydawnictwo ZNAK, Kraków 2014 (esej z 1990 przekład Mieczysław Godyń).